4 grudnia 2011 miałem okazję obejrzeć spektakl pt. „Mamy marzenia do spełnienia” w reżyserii Urszuli Kijak, zrealizowany przez uczniów naszego liceum we współpracy z Teatrem Dramatycznym w Wałbrzychu w ramach projektu „Teatralna Dekonstrukcja”. Przedstawienie to w założeniach miało bazować na innej sztuce wałbrzyskiego teatru – „Diamenty, to węgiel, który wziął się do roboty” Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki.
Sztuka ta przedstawia historię grupy młodych ludzi, którzy czują się stłamszeni przez system, ograniczający ich kreatywność, narzucający schematy, zabijający indywidualność. W związku z tym organizują pikietę, podczas której wyrażają swoje niezadowolenie. W ten sposób domagają się od Ministra Edukacji, aby wysłuchał ich postulatów (np. zniesienia matury czy dłuższych wakacji) i zmienił system edukacji. Do skandującej młodzieży przybywa przedstawiciel ministerstwa, który oznajmia, że minister chce spotkać się z nimi w restauracji „45 minut”. Demonstranci szturmują wtedy budynek restauracji i w popłochu zaczynają wielkie przygotowania do przyjęcia zacnego gościa. Podczas całego ferworu sprzątania poznajemy problemy poszczególnych bohaterów.
Spektakl ten jest diagnozą wystawioną przez młodego człowieka otaczającej rzeczywistości. Aktorzy podejmują tutaj problem rozczarowania młodzieży, która znajduje się u progu dorosłości. W dzisiejszych czasach kryzysu i masowej emigracji problemy te są szczególnie widoczne. Wielu młodym ludziom brakuje obecności i wsparcia rodziców, którzy często są zmuszeni do emigracji, aby utrzymać rodzinę. Wtedy taki młody człowiek jest pozostawiony sam ze swoimi problemami i pytaniami, z którymi nie ma się do kogo zwrócić. A są one bardzo poważne. W znakomity sposób ten problem zobrazowała chora psychicznie bohaterka, która tęskniła za ukochaną babcią. Kolejna bohaterka ma co prawda rodzinę, ale jest to patologiczna rodzina, w której liczy się jedynie alkohol. Dziewczyna ma żal do rodziców, że w ogóle się nią nie interesują, a przez ich nałóg nie może zrealizować swoich marzeń o karierze prawnika. Następnym problemem poruszonym przez bohaterów jest ciąża w młodym wieku, która jest efektem gwałtu – sprawia ona, że bohaterka czuje się odrzucona, gorsza od innych, pozostawiona sama ze swoimi problemami. Z kolei Barbie próbuje za wszelką cenę być piękna, ponieważ nie chce zostać opuszczona przez męża tak jak jej matka. Do tych pesymistycznych postaci można zaliczyć jeszcze zbuntowaną punkówę, żerującego na innych cwaniaczka, niespełnioną tancerkę czy piłkarkę rozczarowaną przegraną w zawodach. Przeciwieństwem do nich są rastafarianka i kelner-artysta, którzy mimo, iż również mają za sobą smutne przeżycia, patrzą na świat z nadzieją i optymizmem, potrafią dostrzec jego piękno nawet w czasie deszczu.
W przedstawieniu padają też zarzuty pod adresem systemu edukacji, który wpaja jedynie schematy i regułki, zabijając tym samym w uczniach kreatywność i chęć działania. Szkoła natomiast nie uczy życia, nie uczy myślenia i kompletnie nie przystaje do dzisiejszych czasów. Symbolem tego może być postać przedstawiciela ministra, charakteryzowana na średniowiecznego posłańca królewskiego. Charakteryzacja ta w prześmiewczy sposób wytyka Ministerstwu Edukacji ich rodem ze średniowiecza sposób myślenia i projektowania systemu edukacji. Innym symbolem, który bardzo mi się spodobał, było menu restauracji rozdawane publiczności. Obrazowało ono to, co dzisiejsza szkoła jest w stanie „zaserwować” uczniom – same sprawdziany i kartkówki – co czyni tę instytucję zupełnie nieatrakcyjną dla młodzieży, która pragnie realizować swoje pasje, swoje marzenia.
Rozczarowanie światem dorosłych widać najbardziej, kiedy herold oznajmia, że minister, na którego tak bardzo liczyli bohaterowie i który miał odmienić ich los, naprawdę nie istnieje. Zresztą to nie pierwszy raz kiedy przeżywamy takie rozczarowanie. Zupełnie to samo czujemy, gdy jako dzieci dowiadujemy się, że nie ma Św. Mikołaja, którego z niecierpliwością wyczekujemy co święta. Jednak każdy z nas musi pogodzić się z prawdą i żyć dalej. Nasi bohaterowie również godzą się z prawdą i postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.
Realizacja spektaklu przebiegła bez zastrzeżeń. Aktorzy – pomimo, iż są amatorami, a sztukę prezentowali dopiero trzeci raz przed widownią – włożyli w swoją grę całe serce i pomimo nerwów oraz termy udało się im przykuć uwagę publiczności. Złożyły się na to również oprawa muzyczna oddająca nastrój poszczególnych scen, gra świateł oraz poruszające monologi, a niekiedy także użycie wulgarnego języka.
Postacie w sztuce, pomimo że czasy, w których przyszło im żyć nie należą do najłatwiejszych, mają marzenia i na przekór wszystkim trudnościom próbują je spełnić. Są one dla nich motorem do działania, zmieniania na lepsze swojej sytuacji. Właśnie dlatego uważam, że pomimo dość brutalnego przedstawienia świata w jakim żyją bohaterowie, sztuka ta ma optymistyczne przesłanie – zawsze trzeba się starać, żeby było lepiej, przezwyciężać przeciwności, a przede wszystkim nigdy nie rezygnować ze swoich marzeń.
Sebastian Łupkowski