Recenzja książki pt. : „Więzień Labiryntu”
Zazwyczaj omijam twórczość science-fiction, jako osoba wychowana bardziej na książkach pełnych intrygi, niż futurystycznych. Nie przyzwyczaiłam się do wpadania w świat przedstawiający rozwój technologiczny, prawdopodobnie czekający ludzkość za setki lat. ,,Więzień Labiryntu” ciągle przypominał mi o sobie a to w reklamach filmu na Polsacie, a to jako obiekt zainteresowania moich znajomych, czy promocja w empiku na bestsellery. Gdy pojawił się w bibliotece szkolnej poczułam, że muszę dać temu tytułowi szansę. O dziwo, nie pożałowałam wyciągnięcia ręki po trylogię, której przeczytanie zajęło mi kilka jesiennych wieczorów.
James Dashner, autor serii słusznie stawianej na równi z ,,Igrzyskami Śmierci” wrzuca czytelnika w mrok akcji, do której ruszamy windą, wiozącą nas z głównym bohaterem – Thomasem – do Strefy, czyli wioski będącej sercem Labiryntu. Stanowi ona jedyne bezpieczne miejsce chroniące przed potworami czającymi się za murami, w korytarzach. Każdy „Strefer” odgrywa ważną rolę w dziele Jamesa, nie istnieją tam zbędni bohaterowie. Ludzie w wiosce tworzą jeden, sprawny organizm, w którym każdy dba o ład i porządek. Wszystko się zmienia, gdy dołącza kolejna osoba – Teresa. Cała równowaga zaczyna się kruszyć, a bohaterowie muszą szybko podjąć ważną decyzję: zginąć albo zaufać przybyszom. Autor dba o to, by czytelnik pozostawał równie zdezorientowany, co główny bohater. Tajemnica Labiryntu pozostaje nią do samego końca, a w głowie odbiorcy rodzi się coraz więcej pytań.
Walorem książki jest język narratora oraz postaci. Bohaterowie posiadają własną gwarę, która czasami mnie nie dość, że śmieszyła, to również sprawiała, że w niektórych sytuacjach sama zaczęłam jej używać.
Podczas lektury czytelnik posiada coraz więcej wątpliwości co do wiarygodności niektórych postaci, zwłaszcza głównego bohatera- Thomasa. Uważam, że błędem było uczynienie go głównym bohaterem i gloryfikowanie go, gdyż zachowuje się on infantylnie i często irytująco zmienia zdanie w podejmowanych decyzjach. Mimo ciekawego pomysłu, idea umieszczania grupy osób w wieku od dziesięciu do siedemnastu lat w ,,betonowej pułapce” zostaje przedstawiona naiwnie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy osoba tworząca Labirynt wiedziała, czego tak naprawdę pragnie. Jednak mimo tych usterek książkę czyta się dobrze, a wątek fabularny rozwija się intrygująco w pełnych napięcia ,,Próbach Ognia” i wzruszającym ,,Leku na śmierć”.
Po skończonej lekturze byłam zdziwiona, jak bardzo spodobała mi się tematyka antyutopii. Mimo drobnych potknięć autora mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że każdy odnajdzie w tej serii coś dla siebie. Warto mieć również paczki chusteczek w gotowości, bo mamy również wiele łzawych scen. Twórczość Dashnera na długo pozostanie w moim sercu i z pewnością będzie tą, do której z przyjemnością będę wracać. Teraz Twoja kolej, czytelniku, by spróbować odnaleźć wyjście z labiryntu!
Anna Bułas