Opowieści wigilijne świebodzickich licealistów

W ten przedświąteczny czas serdecznie zapraszamy Państwa do lektury krótkich opowiadań autorstwa naszych uczniów z klas pierwszych. Może dzięki przedstawionym historiom w tym trudnym dla nas czasie poczujemy atmosferę Świąt.


Opowiem wam pewną historię, która niedawno się przydarzyła. Był dzień przed świętami, uwielbiałam czas przygotowań, a w szczególności pomocy mamie w kuchni, chociaż to było raczej podjadanie. Gdy już skończyłyśmy, stało się coś dziwnego…

Wykonałam swoją wieczorną rutynę, i położyłam się spać. Nie wiem, czy mi się to przyśniło czy był to sen, ale jestem prawie pewna, że to była prawda. Wszystko działo się bardzo szybko i niewiele z tego pamiętam. Opowiem to wszystko, co pamiętam. Po około godzinie mojego snu obudziły mnie dziwne szmery, zobaczyłam, która jest godzina i poszłam dalej spać, stwierdziłam, że to mój kot rozrabia.

Te odgłosy nie dawały mi jednak spokoju. W końcu wstałam i poszłam w stronę, gdzie paliło się światło. Doszłam do kuchni, gdzie zauważyłam postać, która zaczynała gotować jakąś potrawę. Nie wiedziałam, po co to robi, ponieważ już wszystko było gotowe. Tajemnicza postać gotowała wywar, dzięki któremu mogłam cofnąć się w czasie. Zobaczyłam w nim moje ostatnie święta z babcią, które były dla mnie naprawdę wyjątkowe. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że są to ostatnie święta z tak ważną dla mnie osobą. Każdy z nas ma bardzo bliską sobie osobę, gdybym wtedy wiedziała, że to będą moje ostatnie święta z babcią spędziłabym je zupełnie inaczej.

Jedna sytuacja nauczyła mnie naprawdę dużo. Dzięki temu każdą chwilę ze znajomymi, bliskimi osobami zapamiętuję oraz celebruję jak najbardziej się da. Takie małe sytuacje bardzo nas zmieniają na lepsze.

Elżbieta Chlebowska, kl. 1a


Opowieść wigilijna grudzień 2020

Wszystko zaczęło się zupełnie normalnie. Tadeusz, młody mężczyzna z wielkimi ambicjami, ale też z wielkim sercem od dziecka uwielbiał magiczny czas Świąt Bożego Narodzenia. Co roku marzył, aby spędzić ten czas ze swoimi najbliższymi, dlatego też zawsze dbał o to, aby cała rodzina zasiadała przy długim stole, który pomieści każdego gościa i przy klimatycznej atmosferze podda się wirowi rozmów oraz dyskusji, w anturażu doskonale przygotowanych potraw Wigilijnych.

Tak było zawsze i właśnie tą całą sielankę przypomniał sobie Tadeusz. Kiedy siedział w wielkim pustym pomieszczeniu z małym stworzeniem podobnym w wizerunku do świątecznego elfa? Tak, to na pewno był elf, jednakże nie zmienia to faktu, iż mężczyzna był wielce zdziwiony tym zjawiskiem, ponieważ usadzony był na wielkim fotelu w kształcie biało-czerwonej laski, w tle gdzieś daleko płonął mały ogień, a tuż na wprost niego wisiało białe prześcieradło z projektorem na wzór kina domowego.

W tym całym filmie przewodził głos narratora, który powtarzał swym donośnym głosem cały czas tylko trzy rzeczy: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Wszystko było w porządku, dopóki nie skończył się fragment o przeszłości. Oglądając ten skrawek materiału, Tadeuszowi zakręciła się łezka w oku, bo tak bardzo był dumny, że zawsze organizował takie wspaniałe świąteczne pełne miłości uroczystości.

Czas na teraźniejszość. Dzień przed świętami mężczyzna miał już dokładnie wszystko zaplanowane, niemniej jednak nie od dziś wiadomo, że rok 2020 możemy nazwać rokiem covidowym, więc nie może ujść naszej uwadze to, abyśmy byli rozsądni i przestrzegali zasad humanitarnych, które wprowadzono w naszym kraju. Tadeusz o wielkim sercu bardzo chciał, aby nikt z członków jego rodziny nie czuł się pominięty w ten dzień, w którym nikt nie może być sam i zaprosił wszystkich, mimo namów, że rozsądniej jest spędzić ten czas w mniejszym gronie. Przez dni i noce główkował się, czy dobrze zrobił zapraszając wszystkich, ale nie chciał nikomu sprawić przykrości, mimo obaw, że może narazić dziadków, rodziców czy wujków. Zapomniał o zmartwieniach, kiedy robił zakupy w galerii handlowej, kupując prezenty nie mógł sobie wybaczyć, że coś mogłoby go ominąć.

Lektor wyraził się w trzech słowach. Elf przyszłości nadchodzi. Stała się jakaś dziwna niewyjaśniona magia. Film z kolorowego radosnego, pełnego radości i śpiewu zamienił się w smutną czarnobiałą ekranizację z przybijającym cichym podkładem. Ukazała ona coś, czego Tadeusz sobie nie mógł wyobrazić, a raczej nawet wyśnić w najgorszych koszmarach. Stół był zastawiony nieróżniącą się od innej zastawą, było zdecydowanie mniej gości, ale najbardziej przybijające były te dwa puste krzesła przy stole, na których niezmiennie od lat zasiadali jego babcia i dziadek. Ponury lektor potwierdził to, co mężczyzna sobie przez krótką chwilę wyobrażał, a mianowicie konsekwencje covida były tak znaczące, że choć silne, ale już wiekowe organizmy nie podołały i przegrały walkę z wirusem. Tadkowi w tej chwili zrobiło się ciepło a jednocześnie przeszły przez niego zimne dreszcze. Nie mógł się pogodzić z tym, co widział, uświadomił sobie, że wirus jest na tyle niebezpieczny, że nie powinien narażać swoich najbliższych tylko po to, aby on ze spokojem ducha spędził święta w jego ulubiony sposób.

Tadeusz był już pewien decyzji i odwoła święta w tak licznym gronie po to, aby za rok mógł się spotkać ze wszystkimi

Powinniśmy być rozsądni, nie zapominajmy o innych, ale też dbajmy o bezpieczeństwo. Niech nieobecność paru osób przy stole nie sprawia nam przykrości, bo możemy się spotkać z nimi w bezpieczniejszych warunkach.

Wszystkiego dobrego życzy autorka Estera Prochera, kl. 1b


Świąteczny dar

Pewnego razu w zimowej wiosce świąteczny sopel coraz bardziej topniał, gdyż prawie nikt nie wierzył w Boże Narodzenie, a jeśli sopel nadal będzie się topić, święta miną na zawsze. Na pomoc przybył Świąteczny Skrzat.

Któregoś wieczoru spotkał na swojej drodze zamożnego lecz smutnego mężczyznę niewierzącego w święta. W jego oczach widział smutek. Skrzat zatrzymał go, przedstawił mu ubogich ludzi doceniających wszystko, cieszyły ich święta, wtedy mogli liczyć na szczególne wsparcie innych. Mężczyzna nie doceniał tego, co miał. Święta uważał za stratę czasu. Skrzat uświadomił mu, że życie każdego dnia przynosi coś dobrego, ale on tego nie dostrzega, gdyż zapatrzony jest w swój majątek, a bogactwem nie są tylko pieniądze, jest to przede wszystkim ilość dobra w sercu.

Podejście mężczyzny zmieniło się, uznał Skrzata za dar, dzięki któremu zaczął lepsze życie. Tak też postąpił każdy, kto spotkał na swojej drodze Świątecznego Skrzata.

Wnet w zimowej wiosce świąteczny sopel przestał masowo topnieć, znowu nastał spokój i radość wypełniła całą wioskę.

Niechaj ta świąteczna radość wypełni nasze serca w ten szczególny i niepowtarzalny dzień w roku.

Życzy autorka, Wiktoria Matuszak, kl. 1a


Samotne święta

23 Grudnia 2020 roku.

Ten dzień strasznie zaskoczył mieszkańców miasteczka Deanvaile. Pomimo angielskiej nazwy owe miasteczko znajdowało się w Polsce, gdzie od pięciu lat w czasie świąt nigdy nie spadł śnieg. Na oczach dzieci bawiących się na podwórku momentalnie zawitała radość, a na twarzach rodziców uśmiech. Mieszkańcy choć przez chwilę mogli odsunąć myśli od globalnej pandemii, z jaką zmierzał się teraz cały glob. Było to spowodowane obfitym opadem śniegu.

Jednak dla jednej dziewczyny śnieg nie był powodem do radości, gdyż była ona zmuszona spędzić święta samotnie. Powodem tego zajścia był fakt, iż rodzice Elizabeth znajdowali się u jej chorej cioci Gryzeldy, mieszkającej w Australii.

Była godzina siedemnasta, kiedy wstała z łóżka. Poranna toaleta zajęła jej pięć minut. Kiedy spojrzała do lodówki, znowu się zmartwiła. Jedynym rzeczami znajdującymi się w szafie chłodzącej był zepsuty dżem i karton mleka.

„Nie napiję się tym”- pomyślała. Szybko założyła na siebie beżową kurtkę oraz czarną czapkę w komplecie z rękawiczkami. Już miała wyjść bez maseczki, gdy na jej drodze stanął jej ukochany kot Śnieżka. Kiedy zobaczyła, że kociak trzyma w pyszczku maseczkę, przypomniała sobie, że zapomniała ją założyć.

Droga do sklepu nie była długa, zajmowała do przejścia około piętnastu minut. Nastolatka uwielbiała uczucie wiatru muskającego jej długie kasztanowe włosy. Znajdowała się w połowie drogi, co wystarczyło, by stała się królową śniegu bądź bałwankiem.

Kiedy przechodziła przez drzwi, nie zauważyła wchodzącego przed nią bruneta, co skończyło się małym wypadkiem.

-Przepraszam- powiedziała wystraszona Elizabeth.

-Nic się nie stało. Ale odpowiedz najpierw, co taka kruszyna robi tutaj sama w dzień przed Wigilią ?- zapytał, po czym uśmiechnął się nieznajomy chłopak.

Dziewczyna obejrzała rysy chłopaka. Był szczupłym i wysokim brunetem, z czystymi błękitnymi oczami, w których można było się utopić.

-Robię takie małe zakupy świąteczne, można powiedzieć- odpowiedziała spokojnie.

-Małe? Mieszkasz sama?- zadał kolejne pytanie.

-No tak jakby, rodzice są u chorej cioci za granicą- odparła.

-U mnie jest podobnie, tylko z tą różnicą, że nie mam rodziców, a dziadkowie są w szpitalu z powodu tej choroby- wyznał.

-Może ci pomoc w zakupach?- zaproponował.

-Z miłą chęcią- odpowiedziała z radością na twarzy.

Z małych zakupów powstały dwie duże świąteczne siatki. John, bo tak się nazywał brunet, zaoferował, że pomoże Elizabeth w przeniesieniu ich. Kiedy już stali pod jej domem, nastolatka znalazła w sobie odwagę i zapytała chłopaka, czy nie spędzi tych świąt z nią. Nastolatek, którego policzki z jakiegoś powodu stały się czerwone, pełen radości zgodził się.

„Może tych świąt nie spędzę samotnie ?”- Pomyślała Elizabeth.

24 grudnia 2025 roku.

Jak się okazało John był bardzo romantyczny oraz pełen empatii. Po dwóch latach wspólnego związku para zdecydowała się pobrać. Dwa lata później urodził im się syn, którego nazwali Patrick. W tym roku miały być ich pierwsze święta w większym gronie…

Pamiętajmy, że święta to wspaniały czas, by spędzić go z rodziną bądź kimś dla nas ważnym. Choć w tym roku to trudny czas życzę wszystkim, którzy przeczytają to opowiadanie miłych, radosnych oraz śnieżnych Świąt !

Autor: Bartosz Chwastyk kl.1a.